Władysław Gwizdała, autor monografii Zielonek „Nad Białuchą”, napisał o tym, skąd wziął się zwyczaj Pucheroków w Zielonkach i jak się niegdyś „po pucherach” chodziło w Zielonkach i innych wsiach parafii zieloneckiej. Zapraszamy do lektury fragmentu jego pracy:
„Przed Niedzielą Palmową chłopcy w wieku od 6 do 12 lat, a czasem i starsi przeważnie z mniej zamożnych domów, przygotowywali się do „chodzenia po pucherach”. Tak się to nazywało. Po pucherach chodziły czasem także maluchy w wieku 4-6 lat, ale prawdziwy pucherok, któryby zdążył obiec około 20 domów, był to najczęściej chłopak w wieku powyżej lat dziesięciu.
Na puchery należało przygotować: strój oraz pałkę, koszyczek czyli „łobiyracyk” i nauczyć się puchery. Ambicją każdego pucheroka było, aby mieć długą pucherę. Kiedyś zwyczaj chodzenia po pucherach występował tylko w Zielonkach. Później rozszerzył się i przeszedł także do niektórych innych wsi parafii zieloneckiej. Początki tego zwyczaju są dość odległe. Pucherokami byli krakowscy studenci Uniwersytetu Jagiellońskiego, czyli żacy, przybywający do Zielonek jako ministranci z księżami z parafii św. Anny w Krakowie. Po usamodzielnieniu się parafii w Zielonkach, rolę żaków – pucheroków przejęli po 1878 roku zieloneccy chłopcy. Zwyczaj ten, obecnie podtrzymywany trochę sztucznie, był wielokrotnie opisywany przez różnych autorów.(…)
Określenie pucheroki pochodzi od słowa „pueri” /chłopcy/, bo kiedyś ten przywilej chodzenia po domach w Niedzielę Palmową należał do żaków krakowskich. Zakaz chodzenia „na pueri” został wydany w 1870 roku i od tego czasu przyjęli go chłopcy z podmiejskich wsi. ”Wspomnę tu, że nazwę pucherok wyprowadzali niektórzy także od słowa „pulcher”/piękny/, a nie bez słuszności chyba bo pucherok stroił się i upiększał do swej roli. Na głowę wsadzał bardzo wysoką czapkę szpiczastą z tektury, oklejoną różnokolorowymi wstążkami i paskami papieru spadającymi na plecy i przysłaniającymi uczernioną sadzami twarz, przyozdobioną często przyklejonymi wąsami. Na sobie miał kożuch, włożony do góry włosem, a przepasany był powrósłem ze słomy. W ręce każdy pucherok miał pałkę czyli coś w rodzaju młotka na długim kiju oklejonym także paskami jaskrawo-kolorowego papieru. Na przedramieniu trzymał niewielki „łobiyracyk” a w nim trochę sieczki, do której wkładano jajka jako dar za wygłoszoną pucherę. Jajka zwykle pucherok zagrzebywał w sieczce, aby w następnym domu wydawało się przyjmującym go domownikom, że w dowód szczególnego szacunku od ich właśnie domu zaczyna pucherowanie. (…)
Każdy pucherok wiedział, że na puchery należało wyjść wcześnie lecz nie za wcześnie, a także nie przeciągać i starać się skończyć pucherowanie około godziny 9-tej rano. Za wcześnie bowiem lub za późno mógł spotkać drzwi zamknięte.(…)
Młodzi uczyli się pucherowania od starszych, najczęściej nic nie dodając do ich treści, czasami tylko przekręcali poszczególne strofy wygłaszanych wierszy, czyniąc je bardziej dziwacznymi i bez sensu. Na tamtym końcu wsi nieco inne bywały teksty owych deklamacji, ale często ucząc się nawzajem po sąsiedzku, tylko bardzo nieznacznie różniły się od siebie.(…)
Chłopcy z domów zamożniejszych gospodarzy tylko wyjątkowo chodzili po pucherach. Także wielu średniozamożnych ojców niechętnie patrzyło na swych synów Pucheroków, traktując przyniesione do domu jajka lub inne dary jako jałmużnę, uwłaczającą honorowi domu.”
Z: „Nad Białuchą ” autorstwa Władysława Gwizdały
Władysław Gwizdała – autor monografii Zielonek „Nad Białuchą”; ukończył studia na Wydziale Prawa Uniwersytetu Jagiellońskiego; członek Batalionów Chłopskich, PSL, członek Związku Kombatantów Rzeczpospolitej Polskiej i byłych Więźniów Politycznych; działacz społeczny. Zmarł w 2009 r., pochowany na cmentarzu w Zielonkach.